Moi Drodzy!
Nowy Rok i nowe działania :)
Od bardzo dawna jestem absolutną fanką "slow life", dlatego m.in. chciałam zrobić w domu swoje, własnoręcznie uformowane i skomponowane mydła metodą na zimno.
Czy to zadanie trudne? Raczej nie :) Na pewno nie trzeba być chemikiem, żeby sobie poradzić. Ja skończyłam "biol-chem", więc wiedziałam, co robię.
W internecie jest bardzo dużo informacji o domowym wyrobie mydeł. Nie będę tego powielać.
Najważniejsze są dwie zasady.
Po pierwsze pracujemy z sodą kaustyczną, która jest środkiem bardzo żrącym. Zatem szczególnie uważamy na siebie (oczy, ręce) i na to co (i kto) wokół nas. Uważamy nie tylko w pierwszym etapie, ale do końca leżakowania mydła.
Po drugie bardzo ważne jest zachowanie odpowiednich gramatur i temperatur - żeby mydło się udało.
Moje pierwsze mydło (bo już są kolejne, ale o tym w następnych wpisach) :)
Chciałam, żeby było nawilżające, odżywcze, dobrze się pieniło i ... pachniało lawendą. Przede wszystkim, żeby było zrobione z produktów bio, nierafinowanych.
Podaję przepis, z którego otrzymacie 18 kostek mydła po 100g.
oliwa z oliwek bio 750 g (ja używam takiej z pierwszego tłoczenia, przydomowej)
olej palmowy nierafinowany (czerwony) 190 g
olej kokosowy bio 240 g
olej rycynowy bio 75 g
shea 50 g
napar z lawendy 396 g
soda kaustyczna kosmetyczna (CZDA) 180 g
olejek bio lawendowy
suszona lawenda
błękitna glinka azorska
francuska glinka czerwona
Bardzo szybki opis wykonania (bardziej szczegółowe opisy są w internecie, więc nie będę tego powtarzała).
Tłuszcze topimy i studzimy do temperatury 35-40 stopni.
Do zimnego naparu powoli wsypujemy sodę kaustyczną. Najlepiej robić to w szklanym słoiku w zlewie, gdyż bardzo się nagrzewa. Chłodzimy do temperatury 35-40 stopni.
Do tłuszczy wlewamy ług (zawsze taka kolejność) i mieszamy aż uzyskamy konsystencję budyniu. Nasz budyń będzie koloru żółto-kurczakowego za sprawą czerwonego oleju palmowego.
Na tym etapie możemy "dosmaczać" nasze mydło. Ja dodałam suszoną lawendę oraz kilka kropli bio olejku lawendowego. Ważne jest, żeby olejek był bio, bo każdy inny może nas uczulić lub bardzo wysuszyć skórę.
Jeszcze na koniec zostawiłam trochę budyniu w dwóch małych porcjach. Do jednej dodałam błękitnej glinki azorskiej (zrobił się kolor zielony), a do drugiej czerwonej glinki francuskiej (kolor brązowy) żeby udekorować wierzch mydła.
Wlewamy do formy (najlepsza silikonowa). Na 24 godziny otulamy kocem i pozostawiamy do "zastygnięcia". Kolejnego dnia wykładamy z formy, kroimy, układamy na pergaminie i .... czekamy 6-8 tygodni. Po takim leżakowaniu mydło będzie odpowiednie dla naszej skóry, m.in. odpowiednie pH.
To efekt mojej pracy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz